Długi tekst o krótkich ch…

3-steps-to-preventing-sexual-harassment

2. Molestowanie długofalowe (w pracy, przez telefon, przez internet; namolny podryw niechcianego natręta, który nie przyjmuje do wiadomości prostego „nie”)

Spontaniczne akcje to najczęściej mniej lub bardziej pijackie incydenty, które na ogół kończą się szybko – bogu dzięki, gdy bez szwanku. Tu z kolei bywa nieco bardziej subtelnie, pozornie niegroźnie, a w istocie jest to bardzo bolesne, krzywdzące. Tytułowe „krótkie ch…” to żadne centymetry za rozporkiem, a właśnie ta gromada błaznów bez poczucia taktu i jakiegokolwiek wstydu. Najczęstsze przypadki to sytuacje, w których facet nieszczęśliwie się zakochuje lub zwyczajnie pożąda dziewczyny, która jego uczucia niekoniecznie odwzajemnia. Gość nie potrafi się z tym pogodzić, a na dodatek wyczuwając, że nie ma nic do stracenia, zaczyna dręczyć – dzwoni, pisze sms’y, stalkuje w internecie.

Typ najgorszy to taki, który do podążania – wraz z odrzuceniem – dołącza wrogość, czy wręcz… wyższość. Wypiera z siebie odrzucenie, zastępując je chorym pozycjonowaniem się jako dominatora w relacji. Nie gwałci fizycznie, nie ubliża publicznie, nie robi nic, z czym można by iść na policję. Kobieta niemalże pozostaje bezradna i skazana na cichy, emocjonalny gwałt. Który nie trwa kilka jego żałosnych pchnięć, tylko czasem ciągnie się miesiącami.

Co gorsze, tacy napastnicy i ofiary są z tego samego otoczenia, więc ofiara boi się ujawnienia gwałtu (tak, tak to będę nazywał), bo boi się konsekwencji społecznych czy reakcji samego napastnika. Przecież w powszechnej znieczulicy jego wybryki mogą po wszystkich spłynąć, a ona zostanie z problemem w spotęgowanej sile.

Podam prosty przykład sytuacji, w której znalazła się moja koleżanka. Zacytuję fragment jej relacji:

Nie wiem czy pamiętasz jak Ci mówiłam, ale kiedyś mój ‚szef’ bawił się w psychoanalityka (i robi to nadal) i pisał mi np., że trzymam go na dystans, bo boję się w nim zakochać (!!!). Potem miał inne teorie – że robię tak, bo jestem bardzo wrażliwa, potem że robię tak, bo rucham się ze wszystkimi na prawo i lewo itd. (dop. Bedboy – koleżanka nie rucha się na prawo i lewo, co wiem na pewno; poza tym jest bardzo wrażliwą, delikatną osobą)

A taką rozmowę mieliśmy kilka dni temu (przy czym ja go od kilku miesięcy olewam, a on mnie ubóstwia):

On: Mateusz skończył wprowadzać dane, strona żyje. Chciałbym Cię teraz uściskać.
Ja: To dobrze, że wszystko działa.
On: Dobrze jest kiedy mówisz, że chcesz się ze mną umówić.
Ja: Ale ja nigdy nie powiedziałam, że chcę się z Tobą umówić!
On: Zamiast gadać głupoty, lepiej zacznij myśleć jak nie zwariować na moim punkcie.

Jeśli już tkwicie w głębokim facepalmie i patrzycie na ekran przez palce, to wytrzymajcie jeszcze chwilę, krótki ciąg dalszy…

Którymś razem próbował zrozumieć dlaczego go nie chcę, znalazł jeszcze jeden powód. Doszedł do wniosku, że nie zgadzam się na jakieś spotkania i hotele (!), żeby nie było, że załatwiam cokolwiek – cytuję – „przez dupę”.  On nie pomyśli, że ja mogę po prostu go nie chcieć, bo go nie lubię i mi się nie podoba. Nie, on szuka tysiąca innych powodów.

Teraz… dlaczego w ogóle ja to tutaj publikuję? Po pierwsze dlatego, że jest to powszechna zaraza, która dotyka prędzej czy później niemal każdej aktywnej życiowo kobiety. Po drugie, pomimo tej powszechności, wystarczającej świadomości nie mają sami faceci, a powinni (i wiem, że jestem przez nich czytany – co ciekawe, wbrew temu co można by sądzić po aktywności na fanpage’u, stronę czytają w większości właśnie mężczyźni!). Po trzecie, jest też całkiem prawdopodobne, że słowa te czytają… sami gwałciciele. Strona o seksie przecież.

Zatem mówię do was, baranie łby: …a gdyby to była twoja siostra?

A gdyby to była twoja córka? Zatrzymaj się na moment i zastanów nad tym, co robisz i dlaczego to robisz. Ona nie chce – odstąp. Nie obwiniaj jej, nie mścij się. Bardzo prawdopodobne, że ona niekoniecznie nie chciała ciebie, bo było coś z tobą nie tak (choć w tej chwili już na pewno zaprzepaściłeś wszelkie szanse). Mogła mieć sto innych powodów, które ją pohamowały. Nie wiń jej, nie mścij się. Zarówno wam, jak i tym, którzy jeszcze żadnej kobiety nie zgwałcili, ale mają na to – powiedzmy – mentalny potencjał, zdradzam ważny sekret… Jeśli czynicie do kobiety awanse i robicie to taktownie – jej zawsze będzie z tego powodu mniej lub bardziej miło. Niezależnie od tego, czy wasze odczucia odwzajemnia czy nie. Na pewno jednak myśli o was ciepło. Jeśli jednak na nic się to zda i poniesiecie fiasko, zaręczam wam, że pomyśli o was jeszcze cieplej, gdy po męsku i z godnością przyjmiecie to na klatę. Ty instynktownie poczujesz się zraniony, przegrany, spróbuje ci się włączyć mechanizm obronny i będziesz chciał go kanalizować w jej stronę. Niepotrzebnie. Dopóki przyjmujesz (i AKCEPTUJESZ, rozumiesz, że jej „nie” to naprawdę „nie”)  jej odmowę z godnością, ona myśli o tobie bardzo dobrze. To jest prawdziwie męska reakcja. Odwet jest domeną mentalnych kolibrów, którzy próbują sobie sztucznie przydać męskości robiąc ofiarę ze swojego obiektu pożądania. Zaprzestań. Bądź mężczyzną, nie troglodytą.

[=>następna strona]

Podobało się? Wykop ten wpis!
Pages: 1 2 3 4

Podobne artykuły...

7 Responses

  1. Ach, zapomniałbym. Piosenki wszystkie znam i bardzo lubię. Ze Skubasa polecam jednak Rain Song ;)

  2. Spodziewałem się tego argumentu z tym "wyjątkiem" i jest to oczywista bzdura. Mężczyzn z dobrymi manierami, czy po prostu niegroźnych niedorajd jest znacznie więcej niż tych, którzy są bohaterami negatywnymi tego tekstu. To jest tak bardzo oczywisty fakt, że jeśli naprawdę masz zamiar uparcie stać przy zdaniu, że jestem wyjątkiem i na tym opierać swoją argumentację, to dalsza rozmowa nie ma sensu. Jeśli bowiem:

    – masz tak ogromnego pecha do otaczających Cię mężczyzn i w "Twojej rzeczywistości" naprawdę byłbym wyjątkiem (w co niestety nie wierzę),

    lub

    – raczej jest to efekt Twoich uprzedzeń,

    to wówczas mówimy o zupełnie innym problemie, Twoim osobistym problemie. Pierwotnej niechęci do mężczyzn (nie wnikam w powody) lub jakiejś wtórnej urazy wywołanej tym, że rzeczywiście miałaś pecha do "krótkich ch….". Tylko że to się nijak ma do mojego tekstu.

    Co do drugiego akapitu – wolę dmuchać na zimne. Z jednej nie tylko nie zgadzam się z Twoimi poglądami, ale wręcz wyjątkowo mnie one rażą (a Twój blog uważam za szkodliwy, nie żartuję). Z drugiej strony bardzo doceniam, że próbujesz ze mną prowadzić merytoryczną dyskusję na poziomie, a mi ostatecznie nie zależy na tym, aby prowadzić tutaj jakieś indywidualne, światopoglądowe potyczki, a rzeczywiście zrobić coś dobrego dla ogółu (jakkolwiek pompatycznie by to nie zabrzmiało na stronie lubianej przez kilkaset osób;). Dlatego wolę zadbać o to, abyśmy koniec końców mieli tę świadomość, że choć najprawdopodobniej możemy być nawet wrogimi sobie zawodnikami tej samej drużyny, to jednak próbujemy strzelić do tej samej bramki (wybacz tę patriarchalną – bo przecież futbolową – puentę).

  3. Lady Pasztet pisze:

    Bedboy – codziennik seksualny to miłe, że jesteś wyjątkiem. Ale jesteś wyjątkiem, być może Ciebie wychowano inaczej, ale nie zmienia to faktu, że większość mężczyzn wychowano w przekonaniu, że zawsze dostają to co chcą i wtedy kiedy chcą. Co więcej jest to raczej zjawisko globalne niż lokalne, co odzwierciedla np. język. I tak po hiszpańsku dziewczynę, która flirtuje ale nie chce iść z Tobą do łóżka najpierw nazywasz np. dziwką (co z błąd logiczny! sic!) a zaraz potem callientapollas, czyli podgrzewającą fiuta.
    Nie zmienisz mojego zdania na temat tego, że kobiety także są wychowywane w patriarchacie o czym pisała już inna, wg Ciebie zapewne histeryzująca feministka ;) np. http://dziennikfrazeologiczny.blogspot.com/2014/05/prymuski-patriarchatu.html

    Obawiam się, że trochę czasu nam zajmie dojście z tym do ładu, co Ty nazywasz dobrym wychowaniem a ja kulturą patriarchalną.
    Czy dałam Ci w jakikolwiek sposób do zrozumienia, że nie widzę tego, jakie masz intencje? Oraz że się obrażę kiedy się ze mną nie zgodzisz? To raczej Twoja projekcja :)

  4. Witaj, dziękuję za miłe słowa. Tym trudniej będzie mi pisać dalszą część komentarza, ale muszę (i chciałbym, abyś tak co trzecie słowo przypominała sobie, że mam dobre intencje i w gruncie rzeczy cel mamy ten sam)…

    "patriarchat to system w którym żyjemy, w jego skład wchodzi seksizm, a ten oto seksizm wpływa na to, jak wychowujemy mężczyzn i kobiety, czyli wspomniane przez Ciebie dobre lub złe maniery chłopców i mężczyzn to właśnie kwestia kulturowego przyzwolenia na seksizm"

    Przepraszam, ale powyższy wywód jest całkowicie nielogiczny, implikacja błędna. Bo widzisz, właśnie o to chodzi, że jednak udało się (i jednak udaje się dość często, mimo wszystko) w tym patriarchalnym systemie (z całym inwentarzem "kulturowego przyzwolenia na seksizm") wychować mężczyznę z dobrymi manierami, którego negatywne odpryski seksizmu się nie imają (z rzadkimi, nieszkodliwymi wybrykami;)). Nie ma co na siłę zakrzywiać rzeczywistości pod ten "wszędobylski seksizm".

    Mnie (ani zdaje się innych facetów również) to słowo nie odstrasza. Czym jest więc dla mnie ten seksizm, który funkcjonuje bieżącej, społecznej debacie? Jest małym, wstydliwym pomnikiem lekko rozhisteryzowanych feministek, które "robią to źle". Bo może i seksizm rzeczywiście jest sojusznikiem hodowców nowych natrętów i gwałcicieli, ale w przedmiotowym dyskursie został rozmieniony na drobne, za które toczycie "pończochowe batalie".

    /Chciałbym zakończyć jakimś miłym akcentem 'na zgodę'. Pomysłów brak, więc będzie ładna piosenka na temat ;)

  5. Lady Pasztet pisze:

    Dzięki za linkowanie do mojego tekstu.
    W jednym się mylisz wg mnie – patriarchat to system w którym żyjemy, w jego skład wchodzi seksizm, a ten oto seksizm wpływa na to, jak wychowujemy mężczyzn i kobiety, czyli wspomniane przez Ciebie dobre lub złe maniery chłopców i mężczyzn to właśnie kwestia kulturowego przyzwolenia na seksizm.
    Być może słowo seksizm odstrasza mężczyzn i "robimy to źle", ale nie da się go wyabstrahować z tej całości.
    Fajnie, że piszesz do facetów i o facetach. Podoba mi się.
    Pozdrawiam

    P.S. Czy jestem przewrażliwiona czy zarzucasz nam, siostrom feministkom, lekką histerię? ;) Pamiętaj, że to kijowy argument.

  6. Joanna Humeniuk pisze:

    Aż się uśmiechnęłam czytając wpis.
    Będę się kolejny raz powtarzać i stwierdzę, że jest dobry.

    P.S. Od dziś masz zdecydowanie nową czytelniczkę :)