Pościelowa Playlista: TOP 5 marzec 2014

DRV-12153.NEF

Przedstawiam Wam pierwsze, marcowe notowanie Pościelowej Playlisty, czyli utworów, które najlepiej brzmią w sypialni. Słuchajcie, bawcie się i… przysyłajcie swoje propozycje.

Jako, że jest to pierwsze notowanie w historii Bedboya, siłą rzeczy znajdzie się tu trochę klasyki. Zacznę zatem od mojego absolutnego numeru 1. Panowie z Massive Attack nagrali wiele sensualnych, mrocznych kawałków. Wiele z nich znacie, niektóre z nich były radiowymi hitami miesiące czy lata temu. Jest jednak jeden utwór, który nigdy topowym nie był, a jest totalnie erotyczny. Mój ulubieniec, Massive Attack – „Splitting the Atom”.

 

Zostajemy przy klasykach. Piosenkę nagrano daleko przed tym, kiedy Christian Grey ujrzał światło dzienne. Tym bardziej doceniam wyczucie klimatu – utwór doskonały do spędzenia nocy w klimacie „Pani i jej Pan”. Hess is More – Yes Boss.

 

Zbliżamy się nieco w stronę elektroniki. Utwór idealny, by się rozkręcić,  nabrać na siebie ochoty i w cierpliwym tempie zacząć. Powoli smakować, rozpalać, w rytm Nu – MAN O TO.

 

Tym razem utwór, który potrafi wić się jak wąż po sypialni. I ten wokal… nienachalny choć przebiegły… Jeśli nadal nie ma Was w łóżku, zaraz tam wskoczycie. Discodeine – Singular (feat. Matias Aguayo).

 

Zakończymy absolutnym, sypialnianym niezbędnikiem. Utwór idealny zarówno do tego, aby się rozkręcić, ale nadający się też do tego, aby zalec na sobie po… Spocone ciała, mocno tętniące serca, ciężki, ale błogi oddech. Ten kawałek wydaje się stworzony do tej scenerii. Kavinsky – Nightcall.

 

Tymczasem czekam na Wasze komentarze i propozycje do następnych Pościelowych Playlist. Wpisujcie się pod artykułem na stronie lub na facebooku. Postaram się wszystko na bieżąco sprawdzać, najlepiej testując w odpowiedniej scenerii… Do czego i Was zachęcam.

Podobało się? Wykop ten wpis!

Podobne artykuły...

6 Responses

  1. Faithless tak. RATM to zbyt mocny posmak mojego aseksualnego, niewinnego dzieciństwa… (przecież kiedy oni…to było z 15 lat temu już? sprawdziłem… "Killing in the name of" 21 lat temu grali!) chyba dziwnie bym się czuł ;) Tool – niestety znam teledyski i obawiałbym się przywołania ich w pamięci, więc też chyba nie. Aczkolwiek Energetycznie wszystko w dobrą stronę;)

    Chyba, że ta wersja:

    i wszystko, czego się Sebastian dotknął ;)

  2. Inari Kobierska pisze:

    http://vimeo.com/56598602 Tekst ok, teledysk też by był, gdyby nie twarzoczaszka wokalisty…
    No i jeszcze bardzo subiektywne: http://youtu.be/hzOgyvaBzq4 nie pytaj czemu ;)

  3. Dunya Canbay pisze:

    Cholera, trafiłeś w mój czuły punkt swoimi wybranymi "pościelówami"! Czasami właśnie fajnie sobie cały seks podstawić pod zabawę z muzyką. Zwłaszcza przy takich smakołykach jak Tool, Faithless, Rage Against the Machine. I wcale nie namawiam przy tym do jakiegoś jointa ;)

  4. zdecydowanie jestem na tak ;)

  5. Inari Kobierska pisze:

    http://youtu.be/REyJimvF_oU Może przyda się do kolekcji.

  6. Kinga pisze:

    Zgadzam się totalnie co do Kavinsky’ego, mistrz!